W poprzedniej notce pisałam o polisemantyczności, porównując ze sobą języki z dwóch różnych grup językowych – język polski i angielski. Grupy języków to podstawa, którą każdy filolog musi brać pod uwagę , zwłaszcza tłumacz. Pisałam o istotnej różnicy dzielącej te dwa języki, wprowadzając pojęcie pozycyjności i fleksji. Nie są to jedyne czynniki dzielące te języki, ale na tyle istotne, że od razu można wykazać brak wspólnego rodowodu. Język polski obrazuje grupę języków słowiańskich, natomiast angielski reprezentuje grupę języków germańskich. Jest ogromna przepaść, która przeszkadza w tłumaczeniu. Każdy kto uczył się kiedykolwiek języka angielskiego wie, że w tym języku jest pełno takich wyrazów i zwrotów, które nie dają się o idiomy.
Biuro tłumaczeń Poznań
Nasi językoznawcy często podnoszą argument czystości ojczystego języka , apelują o to, by nie używać, stosować angielskich słów wtedy, kiedy istnieją polskie odpowiedniki. Nie można jednak przejść obojętnie obok faktu, że wiele wyrazów pochodzących z angielskiego na dobre się zleksykalizowało. Świetnym przykładem jest tutaj słowo weekend. Jednak są też takie wyrazy jak garden party, które coraz częściej pojawiają się nie tylko w płaszczyźnie potocznej, ale tez literackiej, zdobywając przewagę nad polskim odpowiednikiem .
Podzielę się tym co znalazłem w internecie:
Biuro tłumaczeń Poznań
Biuro tłumaczeń Poznań
Biuro tłumaczeń Poznań
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz